Dobre złego początki. Andoria - Sparta 4:1 (1:1)

Dobre złego początki. Andoria - Sparta 4:1 (1:1)

Jechaliśmy do Mircza z dobrym nastawieniem i ogromną determinacją. Czy w trakcie meczu było to widać...no właśnie. Pogoda była wręcz idealna. Boisko jeszcze mokre po wcześniejszych opadach a temperatura nie mogła przeszkadzać. Licznie zgromadzeni na trybunach kibice Andorii chcieli dodatkowo zachęcić gospodarzy do większej walki w tym starciu i z pewnością dołożyli swoje "3 grosze" do końcowego sukcesu. Pierwsze minuty nie sugerowały jednak, że to gospodarze będą świętować zwycięstwo tej niedzieli. Od początku utrzymywaliśmy się częściej przy piłce i tworzyliśmy sobie sytuacje bramkowe. Już w 5 minucie otworzyliśmy wynik spotkania. Po dograniu z rzutu rożnego Sebastiana Palikota, błąd obrońcy wykorzystał Tomasz Nowak, który skierował piłkę do siatki. Lepszego wejścia w mecz nie mogliśmy sobie wyobrazić. Kilka minut później Kamil Bosiak podszedł do rzutu wolnego z dość trudnej pozycji, jednak kilka centymetrów zadecydowało o tym, że strzał wylądował zaledwie na poprzeczce bramki. Do około 25 minuty meczu spokojnie prowadziliśmy grę, nie pozwalając przy tym Andorii na poważne zagrożenie naszej bramki. Od tego momentu co raz bardziej do głosu zaczęli dochodzić gospodarze. Najpierw po rzucie rożnym i zamieszaniu w polu karnym dobrze interweniował Robert Jędruszko, kilka chwil później nasi rywale oddali kilka strzałów zza pola karnego, jednak wszystkie trafiły w światło bramki. Andoria niesiona dopingiem zdominowała ostatni kwadrans pierwszej połowy, trzeba sobie to powiedzieć wprost. Jeszcze w 41 minucie mieliśmy wiele szczęścia po tym jak strzał z około 16 metra, po rykoszecie przeleciał tuż nad bramką naszego bramkarza. Chwilę później stało się to co wydawało się kwestią czasu. Fatalny błąd przy wyprowadzaniu piłki popełnił nasz obrońca a zawodnik Andorii nie pomylił się w pojedynku sam na sam. Na przerwe schodziliśmy więc z remisem 1:1. Przyszła druga połowa, a więc zmora naszych ostatnich meczów. Od samego początku przewagę chcieli zaznaczyć gospodarze. Utrzymywali się przy piłce i tworzyli sobie mniej lub bardziej groźne sytuacje bramkowe. W 62 minucie dopięli oni swego. Bardzo ładnym wolejem z 18 metra popisał się napastnik Andorii, który umieścił piłkę w prawym górnym rogu bramki. W tym momencie zabrakło tego o czym mówiliśmy przed meczem - determinacji. Wyglądało to tak jakbyśmy się pogodzili z porażką mimo, że pozostało pół godziny gry. Najlepszą szanse na wyrównaniu mieliśmy w 72 minucie kiedy to po składnej akcji Bartłomiej Bełz trafił w bramkarza strzelając z pola karnego. Do końca meczu to rywale rozdawali karty. Gole w 80 i 88 minucie były egzekucją i patrząc na przebieg gry, należały się gospodarzom. Podsumowując jeszcze to co działo się na boisku, gdyby nie nasz bramkarz oraz odrobinę większa skuteczność rywali, ten mecz mógłby zakończyć się blamażem. 

Nie możemy grać w ten sposób. Od momentu straty bramki na 2:1 po prostu odpuściliśmy. Wszyscy zawodnicy wiedzą, że trzeba wyciągnąć wnioski z tego meczu, ponieważ w większej mierze przegraliśmy to spotkanie w głowach. Miejmy nadzieję, że już w sobotę choć trochę odbudujemy swoją pozycję oraz nabierzemy pewności siebie. 

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości